wtorek, 1 września 2015

Weekend w Winnicy Płochockich

Po raz pierwszy byliśmy w Winnicy Płochockich jesienią zeszłego roku.
Próbowaliśmy „prosto z krzaka” dojrzałe winogrona kilku odmian. Próbowaliśmy wyobrazić sobie jakie wino z nich powstanie. Oglądaliśmy plac budowy pokojów gościnnych oraz sali degustacyjnej.
Próbowaliśmy również sobie wyobrazić jak będzie to wszystko wyglądało po zakończeniu prac budowlanych. 
 

W pierwszych dniach czerwca, jadąc na V ogólnopolski festiwal nieskończonych form sera, który co roku odbywa się w Sandomierzu, po raz kolejny postanowiliśmy odwiedzić winnicę i jej przesympatycznych właścicieli.
Sandomierz dzieli od Daromina niecałe 20 kilometrów (20 minut jazdy przepięknymi drogami wśród pól, między innymi młodziutkiego słodziutkiego groszku – pycha przynajmniej w czerwcu).
Przy drodze pojawiły się drogowskazy – łatwiej jest trafić.
W ciągu kilku miesięcy zmieniło się bardzo wiele. Budowa zakończona. 

 

Na gości czekają nowiutkie, bardzo sympatyczne i dobrze wyposażone pokoje oraz duża sala degustacyjna.
My zamieszkaliśmy w jednym z nich. Do dyspozycji gości jest doskonale wyposażona kuchnia, lodówki na wino i sklep z winami dosłownie za ścianą. 


Piękne widoki i cisza przerywana od czasu do czasu wystrzałami z armaty. To okoliczni sadownicy straszyli szpaki, aby całkowicie nie wyżarły dojrzewających czereśni. 


Niewątpliwą, dodatkową atrakcją dodawaną w pakiecie jest najmłodsza mieszkanka winnicy Gapa. Jak już się z kimś zaprzyjaźni nie odstępuje i ma ma przebacz – zabawa do upadłego. 
 

Akurat trafiliśmy na moment kiedy kilka odmian winorośli zaczynało kwitnąć. Zapach kwiatów (które nie są zbyt atrakcyjne jest bardzo delikatny, subtelny i słodki. 
 

Do domu zabraliśmy młode liście winorośli z których powstały gołąbki zawijane w liście winogron - dolmadakia.

Dni spędzaliśmy na Sandomierskim ryku degustując sery, uczestnicząc w seminariach, przyglądając się pokazom kulinarnym na wieczór wracaliśmy do Daromina. 


Tam na tarasie sprawdzaliśmy czy starsze roczniki win dobrze się rozwijają. Smakowały super. 
Degustowaliśmy w przemiłym towarzystwie gospodarzy, Basi i Marcina oraz Macieja i Renaty starsze i nowsze roczniki oraz te które dopiero powstaną (ale te już w piwnicy). 


Ogromne przeżycie i wielka przyjemność. O winach napisał Maciej Nowicki  i my się pod jego opiniami oczywiście podpisujemy.

W piwnicy podziwialiśmy zakopane, puste jeszcze, gruzińskie amfory kwewri. Czekamy z niecierpliwością na pierwsze wina w nich zrobione.
Podczas pobytu przygotowałam dla nas kolację, korzystając ze świetnie wyposażonej kuchni dla gości.


Polecamy to miejsce na krótsze i dłuższe pobyty. 




2 komentarze: