piątek, 16 września 2016

Między Mostami...Niech Cię Zakole

Włocławek, Toruń, Bydgoszcz mija się pędząc na Mazury czy nad morze. No, w Toruniu można się zatrzymać na pierniki, czy szybko zwiedzić miasto Kopernika, chociaż teraz gdy jest autostrada omijająca miasto, to „szkoda czasu” i pędzi się dalej. Każdy myśli, aby jak najszybciej znaleźć się na wybrzeżu czy nad mazurskimi jeziorami, gdzie jest tłoczno, gwarno....i pełno tandetnych straganów.



Mało kto wie (oczywiście pomijam okolicznych mieszkańców), że Zakole Dolnej Wisły to piękne miejsce, pełne atrakcji turystycznych, które można podziwiać nie narażając się na „dzikie tłumy”. Co prawda w wielu miejscach potrzeba jeszcze trochę pracy, aby uatrakcyjnić czy wręcz „stworzyć” ofertę turystyczną.


Na pewno powinni o tym pomyśleć włodarze Chełmna, pięknego, uśpionego miasteczka w pobliżu mostu przez Wisłę, na trasie 91. Chełmno – osada na wzgórzu - to miasto sięgające historią do wczesnego średniowiecza. 28 grudnia 1233 otrzymało prawa miejskie. Jest to bardzo zabytkowe miasto, na szczęście pożoga wojenna oszczędziła je i zachowało się tu wiele zabytkowych budowli (5 gotyckich kościołów, średniowieczny układ urbanistyczny, obwód murów miejskich, renesansowy ratusz, kamienice), które jednak możemy pooglądać tylko z zewnątrz. Szkoda, tym bardziej że zabytki Chełmna znajdują się na Europejskim Szlaku Gotyku Ceglanego.
Może nie wszyscy wiedzą że Chełmno jest miastem zakochanych, a to za sprawą relikwii św. Walentego (kawałek kości głowy) znajdującej się w kościele farnym. Podobno w dniu zakochanych przyjeżdżają tu tłumy turystów. Myślę, że to świetny pomysł na ożywienie miasta, ale trzeba włożyć trochę pracy i stworzyć miejsca gdzie zakochani chcieliby usiąść, odpocząć czy przenocować i nie wydawać fortuny na parking (cena parkingu dorównuje cenom warszawskim). Ach i stworzyć miejsce, gdzie w upalny dzień można zjeść lody... niestety, nie ma gdzie.


Mknąc nad morze warto na chwilę zatrzymać się w Bydgoszczy. Niestety nie miałam dużo czasu na zwiedzanie zakątków Bydgoszczy, jednak to co zobaczyłam urzekło mnie. Warto zatrzymać się tu choćby na chwilę i przejść się po Wyspie Młyńskiej i jej okolicach. 
Jeżeli jesteśmy przejazdem (przesiadka) pociągiem, to albo zapłacimy za przechowanie bagażu na cała dobę, albo będziemy musieli obtykać się z nim. Niestety na dworcu głównym w Bydgoszczy jest tylko „szafkowa” przechowalnia bagażu, płatna z góry na 24 godziny! Gdy mamy niewymiarowy bagaż, czy tylko 2-3 godziny czasu (wystarczy tyle czasu aby przejść się po Wyspie i okolicy, oraz usiąść na chwilę w jednej z licznych tu knajpek) to musimy sobie radzić sami albo przepłacać....
No dobrze, ale ja tu o tym co można przejazdem zobaczyć, a Zakole Dolnej Wisły to piękne miejsce gdzie można przyjechać i spędzić wspaniały urlop.
Przedstawię tu kilka miejsc gdzie możemy zatrzymać się na dłużej, przenocować, zobaczyć, spróbować.


Sezon na śliwki i przetwory z nich trwa. Do najpopularniejszych przetworów należą  śliwki w occie i powidła. Pierwszym punktem naszej wyprawy była wizyta w Strzelcach Dolnych, w gospodarstwie Państwa Iwanowskich.



Pan Jan jest pomysłodawcą Święta Śliwki”, które w tym roku odbyło się już po raz szesnasty. 



Pani Anna bardzo przyczyniła się do promocji „Powideł Strzeleckich”, które zostały wpisane na listę produktów lokalnych.


Specjalnie dla nas odbył się pokaz smażenie powideł.
Na przełomie XIX i XX wieku, nad Dolna Wisłą kwitła produkcja powideł. Lokalne gospodynie do kuprowych,



czyli miedzianych kotłów wsypywały dojrzałe śliwki, zazwyczaj węgierki. Smażone były na małym ogniu, czasami nawet 3 dni. Najczęściej obywało się bez cukru.
Gotowy produkt umieszczano w kamiennych garnkach i zapiekano w piecu chlebowym. Gdy na powierzchni powideł utworzyła się spieczona skorupka, powidła były gotowe. Tak przygotowane powidła są zdatne do spożycia nawet po 2-3 latach”.


Do wielkiego kuprowego (miedzianego) kotła ustawionym nad paleniskiem, wsypuje się dojrzałe, wypestkowane* śliwki i mieszając drewnianym mieszadłem (bocianem) smaży się powidła, na wolnym ogniu nawet 3 dni.


Dla miłośników nie tylko wina – Winnica przy Talerzyku i nie chodzi tu o talerzyk, chociaż.... Talerzyk to pozostałość po grodzisku z X/XI wieku, które razem z grodami w Świeciu i Grucznie tworzyło zespół strażnic przygranicznych. Po grodzie pozostało wzniesienie o charakterystycznym kształcie talerza, które obecnie pełni rolę punktu widokowego na Dolinę Dolnej Wisły.
Winnica położona jest w pradolinie Dolnej Wisły w Zespole Parków Krajobrazowych, skąd roztacza się widok na piękne meandry rzeki. Nasadzenie obejmuje 0,8 ha, 2 tysiące winorośli oraz szczęśliwą siódemkę różnych rodzajów szczepów. Winnica została założona w 2010 roku.”


W winnicy ugościli nas Anna i Wiesław Jasińscy jej właściciele.



Zaprezentowali białe wina, które świetnie komponowały się z serami z mleka krowiego, nagrodzonymi na niedawnym Festiwalu w Grucznie, od państwa Adamczyków ze wsi Kosowo. 


I w ten oto sposób w Winnicy przy Talerzyku, degustowaliśmy wina przy talerzyku.


Nadwiślańska Chata miejscowości Luszkowo, obecnie jest to województwo kujawsko-pomorskie, powiat Świecie, gmina Pruszcz, dawniej województwo bydgoskie. Poprzednie nazwy miejscowości jakie były zapisane na kartotekach to: niem. Luschkowo, Luskow. (…) W latach 2005-2008 chata została w całości od podstaw pieczołowicie odrestaurowana, dzięki czemu nabrała nowego życia. Wewnątrz przystosowano ją do współczesnych wymogów mieszkaniowych, zachowując jednocześnie oryginalny wygląd zewnętrzny, dzięki czemu, została ona wpisana do rejestru zabytków.


Po chacie i po spichlerzu oprowadził nas Zdzisław Brzykcy, dla którego chata jest domem rodzinnym.


W gospodarstwie można zjeść, przenocować i kupić domowe przetwory, chleb.... a chleb jest wyjątkowo dobry :)


Na miejscu próbowaliśmy gęsinę od Pani Renaty Osojcy z agroturystyki w Topolnie. 



Jedliśmy okrasę, którą osobiście przygotował Piotr Lenart, oraz gęsi pieczone przez Panią Renatę,



a do tego piliśmy czerwone wino z Winnicy przy Talerzyku.


Świetną formą zwiedzania i podziwiania widoków jest przejażdżka bryczką, można i wierzchem, ale nie po takim obżarstwie ;) Bryczką ze Stajni Otowice zaprzężoną w dwa konie ruszyliśmy zwiedzać okolice.



Piękna pogoda, upał już nieco zelżał, słońce chyliło się powoli ku zachodowi a my odwiedzaliśmy okoliczne gospodarstwa, w których miło można spędzić urlop.



W gospodarstwie Zacisze w Gzinie rozegrała się scena prawie jak z „Nocy i dni”. Piotr Lenart, szef projekt Niech Cię Zakole, nie zważając na biel swego stroju wszedł do stawu po nenufary (no może grążel, ale czy to ważne) i obdarował mnie kwiatami :) Dziękuję ;)


Odwiedziliśmy jeszcze gospodarstwo Gzinianka.


Na kolację i nocleg udaliśmy się do Ostromecka, gdzie powitali nas szlachcice ...c.d.n.


*Obecnie wrzuca się śliwki z pestkami i po przesmażeniu, przeciera się owoce, pozbywając się pestek. Jest to dużo łatwiejsza metoda, jednak mam wrażenie, że to już nie to samo...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz